Wielkiej, nowej techniki, to ja nie odkryłam, gdyż takie cudeńko zobaczyłam na wystawie w Desie. A że, należę do tych, którzy myślą sobie... kto jak nie ja...:), więc zakupiłam szary sznurek i bursztynowy kruszec na wagę. No i przeleżało to sobie cierpliwie, aż to jesiennego czasu, kiedy to zakończyłam twórczy proces. Oryginalny sznurek jest dość gruby i nie przechodził mi, przez zbyt małe otwory w bursztynie. Tak oto, podzieliłam go na trzy części. Zaczęłam od wykonania supełka na wysokości 10 cm. a potem nadziałam bursztyn i znów supełek i bursztyn i....potem zakończyłam supełkiem. Tylko ta część do zapięcia jest opleciona oryginalnie grubym sznurkiem, tak jak i bransoleta. Powiem tak, było warto...:)
A tu haft koralikowy, tak bardzo przeze mnie ulubiony. Taki trochę pierścień Arabelli..no kto wie?..;)
Takie małe dzieło z niewielkiej ilości koralików, a cieszy.
Bursztynowa bransoleta wygląda ślicznie. Daj znaka czy pierścień Arabelli działa ;)
OdpowiedzUsuń