czwartek, 13 lutego 2014

Walentynkowe pary...


...tak się składa, że już jutro będzie niesłychanie komercyjne Walentynkowe święto. Aby się dostosować do klimatu, pomyślałam, że pokażę kilka moich bransoletek, które powstały dzięki powtórzeniom wzorów ale zastosowaniu innych kolorów.
A tutaj bardzo znany wzór kratki Burberry, w jasnej tonacji kremowej i ciemniejszej, z drewnianymi koralikami. Obie są dziergane czerwoną nitką, ukośnikiem, co jeszcze bardziej podbija kolory. Ścieg mam raczej luźny, więc gdzie nie gdzie widać nitkę, ale na moje oko to raczej dodaje uroku.

A teraz dzieło z cyklu róbta ile chceta...:) Takie twórcze dzierganie jest jak najbardziej zgodne z moja natura i choć nie ja, jestem odkrywcą techniki łączenia kilku sznurów, to i tak robiło mi się je z przyjemnością. Zdobne to jest bardzo, ale fajny efekt, no i ucieszył obdarowaną...:)
 No i ostatnia para, pociągnęłam po fioletach. Przyznam się, że jest to metoda na wykorzystanie resztek koralików. Bransoletka bardziej widoczna ( ta z przodu) jest z pięciu rodzajów koralików nanizanych po 30 cm każdy kolor, z tym, na przemienną zasadą 10 oczek jednolitych i 3 hematytowe, rozmiar 11. Druga bransoletka jest nawlekana 4 oczka kolor i 1 hematyt, razy dwa, stanowiło jedna sekwencję.
 Miłego Walentynkowego czasu.

wtorek, 11 lutego 2014

lecę sobie w kulki...:) i nie tylko

Dawno, dawno temu...na spotkaniu rękodzielskim niejaka Jolinka http://jolinka.blogspot.com/2013/09/lece-w-kulki.html zapoznała mnie z tajnikami wykonania czarnej kuli z Onyxu 24mm fasetowanej, (zapewne oznacza to szlif...:)
 Te pasjonujące zajęcie bardzo mnie pochłonęło, szybko dokończyłam dzieła po spotkaniu w domu. Kulka ma swoje dwa oblicza, oba są wykończone troszkę inaczej. Ale nie poprzestałam na jednej, bo spodobał mi się Jadeit różowy 24mm i zachciało mi się jeszcze innej wersji kulki czarnej z Onyxu. Potem dokupiłam sobie mały  
Agat multicolor 20mm i rozpoczęłam zabawę z rozliczaniem. Bardzo duża frajda, dzięki Jolu...:)
A tu moja kolejna, tym razem szybka fascynacja. Bo zdecydowanie szybkość wykonania, jest też moją pasją. Są to zakładki do książek. Pomysł wykonania urodził się, kiedy to zapodziałam gdzieś zakładkę, zakupioną od Naili, z czterolistną koniczyną i niebieskim kamykiem.

Brązowa kula ( pierwsza z lewej), to lawa wulkaniczna, a czerwona i zielona to moje ulubione perełki obszywane koralikami. Gdzie nie gdzie połyskuje fire polish i lekko różowy kryształ górski. 
 Tu to się dopiero dzieje...:) Pewnie wpływ na mnie miał przed świąteczny czas wykonania zakładek, bo nawieszałam jak na choince.

 A tu maleństwa, w stylu rustykalnym. Robiło mi się je bardzo przyjemnie. Zabawa z zaciskaniem kółek i dobieraniem koralików jest fajna. Ale na razie tego dobra wystarczy...:)
A skoro dziś jakoś tak lecę po starociach, to może pokażę kilka de-coupagowanych deseczek. Dawne to dzieje, ale piękna przygoda. Jest to mój autorski pomysł na wykorzystanie deseczki kuchennej jako wieszaka na klucze, z odrobiną de-coupagowanej dekoracji...:)
Jestem zapartym samoukiem i eksperymentom z technikami nie było końca. Tak więc deseczka po lewej ma spodnią warstwę pomalowaną farba akrylową na kilka kolorów i cudowne duże spękania. Aniołek to zabawa z nakładaniem różnokolorowej warstwy farby na Crack. Oj szło mało fachowo bo bardzo grubo..;) No i Icek na zamówienie cioci, który zbiera jej canadyjskie centy do saszetki, pewnie dlatego polski grosik odpadł...;)
Jak ja sobie przypomnę, ileż pokory uczył mnie de-coupage, jak ja nie mogłam się doczekać efektu i ile twórczych pomysłów technicznych, dzięki temu powstało, ach. Powiem tak de-coupage nauczył mnie, że Błędy mogą być twórcze...:)