sobota, 18 czerwca 2016

...makrama...moje zakochanie...;)

Jak to dobrze być opętaną pasją. W efekcie następuję gwałtowna poprawa samopoczucia, a szczególnie wtedy, gdy człowiek przyczepi się do wykonania czegoś nowego, a co może stanowić niezłe wyzwanie...:) Tak więc moja przygoda z makramą dopiero się zaczyna. Zobaczyłam na blogu u Jolinka takie śliczne plątane bransoletki. Zauroczyły mnie, szczególnie te w kolorach ziemi. Po czym, serfowałam namiętnie, aby zobaczyć, a cóż to i jak można taki efekt, przynajmniej podobny osiągnąć. Moje wytwory :


Do wykonania bransoletki z makramy potrzebujemy:
1. Nici / sznurki / rzemyki. Gro wiedzy zdobyłam wczytując się w tego bloga kreatywna przyjemność. Polecam, bo bardzo rzetelnie i jasno opisane.
2. I co dalej? Ile by człowiek nie przeczytał to i tak najlepiej jak sobie zobaczy, czyli filmiki na You tube. Na dobry początek polecam ten makrama 1. Trzeba się wykazać cierpliwością w oglądaniu, zanim się załapie...:) A z tego filmiku, to sporo się nauczyłam makrama 2
3. Dobry klej, tak aby ucinane nitki bardziej zabezpieczyć, zapałki, by satynowe nitki lekko opalić.
4. Narzędzia, to sprytne ręce i solidna podstawa. Aby było łatwiej wyplatać użyłam pokrywki od pudełka tekturowego, dobrze się sprawdziła. Tak więc zaczynamy.Wykorzystałam domowe skarby, zapasy po innych projektach. Rzemyk kupiony, złota nitka odnaleziona,  guzik wygrzebany z szuflady. W sumie to nie widziałam, aby ktoś wykonywał makramę z tej materii, ale akurat mi to kolorystycznie pasowało, więc czemu nie, będzie na złoto...:)
W trakcie wyplatania wykorzystałam zakupiony sznurek poliestrowy. A że po ostatnim mocowaniu nie ucięłam złotej nitki to dodatkowo poprowadziłam po wierzchu i jest ciekawiej...:)
Zdjęcie jest wykonane w trakcie pracy, zostaje do uporządkowania bajzel, aby zrobić zapięcie. A oto efekt końcowy, bransoletka zawijana na dwa razy:
To był mój pierwszy wytwór. Jestem zadowolona. Zakończyłam pracę pora nocną, ale rano nie było ważniejszej sprawy, od rozpoczęcia pracy nad drugą bransoletką....:)
Nawlekanie koralików szło mi dość trudno, gdyż trzeba było przewlekać przez koralik dwie nitki w odwrotnych kierunkach. A nitka skręcana, oporna, satynowa. Próbowałam podpalać, żeby się nie rozdwajały końcówki, ale nie były posłuszne i z przypaleniem było za grubo. No to przycinałam pod kątem, wtedy dawałam radę przeprowadzić dwie nitki, przez jeden otwór.
Na tym zdjęciu widać kolory, jakie połączyłam. Rzemyki są grubsze, niż w poprzedniej bransoletce, ale też rzemyk jest skórzany. 


Praca przyjemna niezmiernie. Uwaga, wciąga na MAXA...:)

2 komentarze: