środa, 17 lutego 2016

Pomarańczowo...:)


Zaskoczyłam się sama sobą, gdyż zapragnęłam mieć coś, co można wykończyć złotem. 
I właśnie tak, rozpoczęłam robienie tej bransoletki, że się tak wyrażę, od końca. Albo ściślej, od koloru końcówek. Potem zawładnęły mną fiolety i piękny złoto-rubinowy-brąz i tak poszło. Wzór jest mój własny. 
 
Uwielbiam to połączenie kolorów. Bransoletka jest taka delikatna i błyszcząca. Dorobiłam też obrączkę, bo lubię mieć komplecik.
 Akurat ta bransoletka, ma swoja siostrę bliźniaczą, w zupełnie innej tonacji. Te połączenie kolorów jest uosobieniem duszy mojej Kochanej siostry… Dlatego wyraźny czerwony, połączyłam z perłowym w lekkim odcieniu złota, różo – pomarańczowym i z soczystym Orange….:)
 I przypadkiem powstało coś, co można skojarzyć z dość fashionowym znakiem CHANEL. 
Aż się uśmiechnęłam do tego zdjęcia. Bo ono oddaje wszystko to, co może być miedzy siostrami najpiękniejszego. Pasują do siebie bo mają wspólny kod genetyczny, wspólny wzór. Ale jedna z nich fioletowa jako, że starsza, to już starło się trochę złota. Za to ta młodsza, nadal błyszczy jak z fabryki… :)
 
No i te kolory, ognista moja siostra i bliższa natury stonowana Ja. Jeśli chodzi o złoto, to faktycznie pod wpływem potu zmienia kolor, ale takie wytarte, podoba mi się. Odsłania bazę miedzianą, czyli nadal wszystko w ciepłej tonacji, to niech tam sobie to złoto obłazi…
Postanowiłam zakończyć tego posta smacznie… 
Zachęcam Wszystkich do wykonania zimowego dżemu z pomarańczy. Jest po prostu pycha. Chciałam na jednym zdjęciu pokazać jak najwięcej etapów, jego powstawania. Tak więc świeżutkie i jeszcze taniutkie, słoneczne hiszpańskie pomarańcze kupujemy, potem obieramy ze skórki. Kroimy tak, żeby nie wpadło nam do garnka  albedo, biała skórka. Potem woda, cukier i gotujemy, tak mniej więcej proces trwa 3 dni… ale Warto. Korzystałam z przepisu tu nr.1 Ale dziś odkryłam inny, który kusi nr.2
Świetnie smakuje jako syrop do lodów, albo jako polewka na biały ser, albo na naleśniki, albo na bułeczkę z masłem. 
Pychota…

poniedziałek, 15 lutego 2016

czarny to też kolor...:)

A tak mi się w życiu przytrafiło, iż potrzebowałam zrobić na okoliczność żałoby biżuterie. Tak oto powstała moja pierwsza wydziergana bransoletka z koralików TOHO 15, robiona na 12 oczek w rzędzie. 
Ależ dziubdziania, powiem  w skrócie. Połączyłam różne koraliki matowe, Opaque : Czarne i Frostet Jet.
 A rozjaśniłam srebrnymi Silwer Lined. 
Wzór z kategorii, "a co mi tam nawinie się"...:)
Zrobiłam też obrączkę, do kompletu.
Na drugim zdjęciu, może bardziej widać wzór, który u mnie często jest geometryczny. 
Bardzo podoba mi się ta doklejana końcówka. Wygląda tak, jakby była taka gnieciona ręcznie z blachy. 
W prawdzie ma płaskie wejście, a bransoletka po wypchaniu jest okrągła, ale dało się ją wcisnąć i nosi się dobrze. Zapięcie kupiłam tu Jolinka, koraliki z resztą też i podstawę do obrączki...:)

"Śmietniczek", tak mogę nazwać mojego nowego grubasa. 
Wykonałam go z koralików różnej grubości, a na samym początku i na końcu bransoletki, zostawiłam sobie takie puste dzierganie, czyli zrobione tylko nitką. Po czym stopniowo dodawałam starych, czeskich, nierównych, kryształowych, koralików i tak poleciało.
Oto "Śmietniczek":
Nadal trzymam się czarnej tonacji, ale tu już jest zdecydowanie jaśniej, pojawił się biały, przezroczysty i więcej srebra, choć bazą jest czarna nitka. Jednym słowem, powyrabiałam końcówki koralików.
Na tym zdjęciu, bardziej widać jego nierówną fakturę. Niektóre elementy się powtarzają po obu stronach, ale wzór traktowałam tak, z przymrużeniem oka. Wypchałam go woreczkami foliowymi, rwałam na takie długie wąsy i popychałam szydełkiem w trakcie dziergania. 
Grubasek " Śmietniczek" robiłam na 20 oczek.
Lubię tak się narobić...:)