poniedziałek, 18 listopada 2013

...różaniec...:)

Zaskoczyło mnie pewne bardzo specjalne okolicznościowe zamówienie, a mianowicie było to wykonanie różańca. Nie takiego klasycznego, ale w odpowiednich kolorach i co ciekawe, każda kulka miała być obszyta koralikami, a ja kulki bardzo lubię. 
Acha? ... zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, lecz po kilku konsultacjach z ludźmi z różnej branży, niektórych doświadczonych w rękodzielskim warsztacie, coraz bardziej wydawało mi się to możliwe. 
Kupiłam odpowiedni rozmiar perełek, białych i kremowych. Aby uzyskać dobry efekt tak, aby mi nie przebijał kolor podstawy. Pomalowałam kulki w odpowiednim kolorze lakierem do paznokci. 
Spokojnie schły przez noc i sprawa załatwiona. 
Tak oto poleciałam sobie w kulki, wykonałam ich 59...:).
 Rodzaj koralików dobierałam na oko, brałam te, jakie uważałam, że będą leprze. I tak w kolorze żółtym użyłam  Opaque, białe to Inside Color, czerwone i niebieskie i zielone to Silver Lined. 
Każdy kolor oznacza inny kontynent, żółty to Azja, czerwony obie Ameryki, zielony - Afryka, biały - Europa, niebieski Australia i Oceania, sama się zdziwiłam, że ogarnęłam kulkami cały świat...:)
Spodziewałam się, że maleństwo to to nie będzie. Jest okazały. Nie zdążyłam go zmierzyć, ale długość jest w okolicach 1,5 metra, tak na moje krawieckie oko. A żeby różaniec dobrze służył do łączenia użyłam  nierdzewnego drutu. No i po raz pierwszy Jolinka pokazała mi jak się kręci kółeczka, które tutaj też są wykonane ręcznie na pędzlu, oczywiście tej drewnianej jego części.
Mam taką nadzieję, że szczerze ucieszy obdarowaną...:). Bo te mega godziny wydziubane igiełką, jeśli o mnie chodzi były bardzo udane. Odniosłam swój osobisty sukces, gdyż taka ilość wykonanych kulek zmusiła mnie do powtarzania tych samych ruchów, co pozwoliło mi rozliczyć kulkę, prawie perfect. Początek w każdej jest taki sam, rozpoczynałam od 4 koralików. Zgadza się też do połowy, ale z druga połową, kiedy to musiałam zmniejszać ilość bywało już różnie, co w żaden sposób nie wpływa na efekt, który mnie niezmiennie cieszy. No i tak mi się wydaję, że jest to jedyny na świecie różaniec wykonany z perełek obszytych TOHO w rozm.11.
...Happy...:)

piątek, 8 listopada 2013

młynkowe szaleństwo cd....

 Udało mi się wykombinować inne wykończenie szaliko-naszyjnikom, które zrobiłam dziewiarskim młynkiem. A mianowicie niezmiennie posiłkując się pomysłami Jolinki, http://jolinka.blogspot.com/zrobiłam opaskę z koralików. To zdecydowanie bardziej czasochłonne wykończenie, ale i ładnie skubaństwo wygląda. Ty razem miałam inną włóczką akrylową bo z cekinami. Powiem tak, praca stała się wyzwaniem w momencie pierwszego nadziania cekina na szydełko w młynku. Ajaj, skończyło się ucięciem nitki, co się nie obyło bez straty, gdyż motek na wagę  z cekinami ma dużo mniejszy metraż, niż taki zwykły anty-piling akryl. I tak oto powstał nieco chudszy, ale za to błyszczący naszyjnik. Opaska z koralików jest wykonana z heksów, ładnie się mienia i lubię je w peyocie. 
A teraz pokazuję moje ulubione makaronowe szaleństwo. Nitka naturalnie błyszcząca srebrem, taka już od razu fabryczna...:). Była bardzo lekka to i wyszło mi sporo makaronów w jednym połączeniu, bo aż 16-cie. Z końcówki, którą odcięłam wyplotłam taką warkoczykową bransoletkę i dokupiłam mega duży błyszczący guzik. A że błyskotki w tym sezonie modne to i ja pokazuje się w tym wszędzie...:)
Mam jeszcze w planach wykręcić kilka szaliko-naszyjników, a właściwie mam jeszcze inny plan, wkręcić mamę, a ja tylko je potem połączę i powykańczam i co po niektórym przyniesie je w prezencie Mikołaj. Bo to już trzeba zacząć myśleć o tym co i komu, według całorocznej zasługi oczywiście...